Pomidorki koktajlowe w zalewie po włosku
Dość długo nie pisałam , bo zbyt wiele się działo i nie było czasu 😉 Teraz trzeba to nadrobić , tym bardziej ,że nagromadziło się sporo zdjęć i nowych przepisów , bo oczywiście gotowania nie odpuściłam 😉 Dzisiaj jest piękny dzień , piątek , piąteczek , piątunio..więc czas na przetwory . , czyli na to , co lubię najbardziej 🙂 Pomidorki koktajlowe, obrodziły w tym roku , jak co roku koncertowo ..ale nie martwi mnie, ich nadmiar bo wspaniale smakują zimą , wyciągane z włoskiej zalewy , wykałaczką i zjadane zamiast chipsów 😉 Niskokaloryczne i pyszne 😉 Więc do roboty …
Składniki :
- kilka garści pomidorków koktajlowych
- 4-5 liści świeżej bazylii na słoik
- 1 duży ząbek czosnku na słoik
- 1 płaska łyżeczka ziaren pieprzu na słoik ( słoik około 300 ml )
- 1 łyżka oleju , także na słoik
Zalewa :
- 1 l wody
- 1,5 szklanki octu spirytusowego 10 %
- 2 szklanki cukru
- 1 łyżka soli
Składniki na zalewę zagotowujemy i odstawiamy do ostudzenia . Pomidorki pozbawiamy zielonych szypułek , myjemy i układamy w słoikach , przekładając listkami bazylii oraz pociętymi ząbkiem czosnku . Dodajemy pieprz , olej i zalewamy do pełna zimną zalewą . Pasteryzujemy w garnku z woda ,około 5 minut od zagotowania . Po wyjęciu , odstawiamy do góry dnem do wystygnięcia . Przed degustacją , pozwólcie im przejść zalewą, przez przynajmniej tydzień . Gotowe 😉 Smacznego !
wspaniałe , robiłam w zeszłym roku, w tym powtórka
Czy 5 minut pasteryzacji jest wystarczajace
Przepis świetny, dziękuję. Niestety pomidorki nie przeżyły nawet tygodnia- zostały zjedzone 🙂 Teraz spróbuję z pokrojonymi dużymi pomidorami z obraną skórką. Pozdrawiam.
Właśnie je zrobiłam i wyglądają naprawdę apetycznie 🙂 czekam żeby spróbować 😋 ale czy dam radę aż tydzień … 🤨
W końcu znalazłam przepis na zagospodarowanie pomidorków 🙂
Od trzech lat mieszkam i pracuję w DE. W ubiegłym roku udało mi się zdobyć ogródek na działkach miasta. Pracy ogrom był bo strasznie zaniedbany. Teraz zalewa stygnie, a pomidorki koktajlowe i daktylowe przygotowane w słoiczkach czekają na pasteryzację. Myślę, że będzie ok. Wszystkie składniki zawartości słoiczków z własnego ogrodu, no poza pieprzem ziarnistym 🙂
i olejem 🙂
Pozdrawiam serdecznie – Robert.
Genialne, gratuluję zapału i wytrwałości. Ja swój kawałek ugoru, zakupiłam wraz ze starą ruderą do kapitalnego remontu..Uparta, zdeterminowana, przywróciłam to miejsce dożycia..Tak nie ma jak własne, ciężko wywalczone, wręcz wyrwane przyrodzie, warzywka.. Pomidorki lub krzywe marchewki.. To właśnie prawdziwy świat, a nie półka w hipermarkecie z „plastikowym” jedzeniem. Podziwiam Cię i trzymam kciuki za dalsze zwycięstwa 😉
Dokładnie tak jak piszesz. Markety w ostateczności. Choć w tym pierwszym sezonie „działkowym” w DE było ciężko. Działka przejęta wiosną, bardzo zaniedbana, a chciało by się mieć jakieś plony w sezonie. Ciężki to był okres. Ale słoiczki już mam : cukinia w curry, cukinia w musztardzie miodowej z gorczycą, sałatka z cukinii. Ogórki mi się nie udały choć tyle wysiłku włożyłem w nie. Nie kupowałem sadzonek, wszystkie warzywa cierpliwie pielęgnowałem na okiennym parapecie małego mieszkanka 🙂 Zrobiłem również dżem, i mus z cukinii, tarte buraczki czerwone (te wyszły pyszne), w zamrażarce poszatkowane młode listki buraczków czerwonych. Teraz w suszarce elektrycznej suszy się natka pietruszki. A za chwilkę będę robił kolejną partię słoiczków z pomidorkami daktylowymi i koktajlowymi. Otworzyłem jeden słoiczek, są pyszne, ale tym razem dam odrobinkę mniej octu. W żadnym słoiczku nie mam pomidorków popękanych ( jak pisze osoba w jednym z komentarzy) Fajnie że trafiłem na Twój blog.
Z pozdrowieniami – Robi
Podziwiam Twój upór, determinację i waleczność. Myślę, że gdyby było nam dane spotkać się to z całą pewnością zaliczyła bym Cię do grona moich przyjaciół. To co piszesz, jest tym przez co sama wiele lat temu przeszłam. Dobrze, że są jeszcze Ludzie, przez duże L, dla których liczy się coś więcej niż tylko telenowele, tipsy, konsumpcja i wygoda. A głównym zachwytem są półki sklepowe, zamiast zachodu słońca nad swoim ogrodem, ciężką pracą wydartym przyrodzie. Co do octu.. moje przepisy mają tylko inspirować, całą magię stworzysz Sam..w momencie kiedy je dopasujesz do Siebie, swoich smaków i potrzeb. Ja też cieszę się, że tu jesteś.. rzadko odpisuję bo czasu zawsze brak, ale Tobie muszę, to co piszesz jest takie znajome i bliskie. Dziękuję że tu jesteś. Pozdrawiam Gosia
Dziękuję za miłe słowa i również serdecznie pozdrawiam 🙂
Już jesień, niedługo nadejdzie zima. Będzie więc więcej czasu na dokładniejsze przeglądnięcie Twojego bloga.
Z pewnością znajdę tu więcej ciekawych propozycji dostosowanych do mojego gustu.
Jeszcze raz pozdrawiam, i do następnego „kulinarnego spotkania”.
Buziaki 🙂
A czy z zielonymi pomidorkami może się udać,?
Ciekawy pomysł, brzmi jak najbardziej dobrze. Chyba sama też spróbuję 😉 Jest chłodno a pomidorków pełno ..
Zrobiłam już trzy razy, za każdym razem drastycznie zmniejszając ilość cukru. W sumie zalewa minimalnie słodka jest znacznie lepsza i pomidorki nie wyjdą przesłodzone. Po pierwszej partii zaczęłam także dawać inne pomidory – i kroić je. Wiecej się zmieści w słoik, a pomidorki i tak się rozpadają.
Robiłem według tego przepisu po raz pierwszy jakieś trzy tygodnie temu. Słoiczki 315ml, w każdym słoiczku pomidorki są calutkie, nawet nie popękane. Może zbyt długo poddajesz je pasteryzacji?