Pierogi ukraińskie
Pierogi ukraińskie , bardzo przypominają pierogi ruskie . Nie wiem czy są wpisane we wszystkie zakątki Ukrainy , bo jedliśmy je tylko raz w trakcie pobytu w tym pięknym i niedocenianym turystycznie kraju 😉 Były na tyle dobre ,że postarałam się ,żeby nasz przewodnik wydębił przepis . Na szczęście nie było to trudne , gdyż niezwykłym zbiegiem okoliczności , kucharzem była jego żona 😉 Pani była sympatyczna i wyjaśniła ,że w jej rodzinie ,robi się te pierogi zamiast ruskich , które obecnie, kojarzą im się dość nieprzyjemnie… . Zamiast z Rusią to z Rosją , do której mają osobiste urazy . Nie będę Was męczyć, ich tragicznymi ,osobistymi przejściami , bo to blog o gotowaniu , a nie o polityce . Dość ,że pierogi wymiatają i moja rodzinka , obecnie też woli je od ruskich , tyle że z powodów czysto smakowych 😉 Cóż życie przeplata się z kuchnią , kuchnia z życiem… dobrze jeśli mimo wszystkiego jest z tego jakaś korzyść , a nie tylko smutek … A tak na marginesie , mimo ,że na Ukrainie „sało” , czyli słonina jest królem i to koronowanym , wręcz miłością narodu . Nie widuje się tam opasłych , czy otyłych ludzi , a wydaje się ,że powinni mieć dzięki temu przysmakowi ,większy wskaźnik otyłości niż inne kraje .. Tymczasem daleko im do amerykańskich obywateli , w tej materii… to zaskakujące … 😉
składniki :
ciasto parzone :
- 3 szklanki mąki
- 1 szklanka wrzątku ( gorącej gotującej się wody )
- 1 łyżka oleju
- sól do smaku ( około 1/2 płaskiej łyżeczki )
- szczypta cukru ( tyle ile soli 😉 )
farsz :
- 4 gotowane ziemniaki , dość duże , ale nie ogromne 😉
- 4 cebule , najlepiej wielkości ziemniaków 😉 ( ma być pół / na pół )
- 400 g twarogu półtłustego
- 6 ząbków czosnku
- 3 łyżki miodu
- 1 łyżka, mielonego pieprzu ( wbrew pozorom to nie dużo 😉 )
- kawałek , mocno ,wędzonej słoniny ( można zastąpić boczkiem 😉 ale podaję jak w oryginale ) około 300 g
- sól do smaku
Ziemniaki obieramy , kroimy na kawałki i gotujemy do miękkości . Odcedzamy , odstawiamy do wystygnięcia . Przeciskamy przez praskę , tak samo jak twaróg ( ale jego nie gotujemy 😉 ) . Słoninę drobniutko kroimy , jak tylko się da . Najłatwiej, schłodzić ją przez godzinę w zamrażarce , taka stwardniała , łatwiej się kroi . Wytapiamy ją na patelni , dopóki nie puści tłuszczu . Dosypujemy do niej siekaną drobniutko cebulę i wyciśnięty praską czosnek . Smażymy na mocno złocisty kolor . Po przestudzeniu , przekładamy do ziemniaków i twarogu . Doprawiamy miodem , pieprzem , najlepiej świeżo mielonym i solą do smaku . Składniki na ciasto umieszczamy w maszynie do wyrabiania .
Będzie gorące, wiec lepiej nie robić tego rękami . Po wyrobieniu odstawiamy ciasto na pół godziny , przykryte czystą ściereczką . Po tym czasie rozwałkowujemy i wycinamy kółka szklanka lub foremka . Do każdego, wkładamy łyżeczkę farszu i lepimy . Ja pomagam sobie zawsze foremką do pierogów , bardzo ułatwia życie 😉 Pierogi wrzucamy na wrząca wodę i czekamy, aż wypłyną na powierzchnię , od tego wydarzenia , po 2 minutach , można je odłowić i zahartować zimną wodą . Serwujemy na gorąco, oryginalnie okraszone skwarkami , ale my wolimy odsmażane 😉 Smacznego !
Witam. No prawie jak „nasze”, ale „prawie” robi jednak różnicę. Ja mam też przepis na pierogi ukraińskie, ale farsz to ziemniaki, cebula i grzyby suszone. Jakoś dotąd nie skusiłam się, aby je zrobić /mam tylko przepis, nigdy nie jadłem/. Twój przepis jakoś bardziej mi pasuje, może bardziej „swojski”? Muszę chyba kiedyś spróbować obu wersji. Pozdrawiam. Alicja
Witam.
Ile tych ziemniaków?Podaj chociaż przybliżoną wagę.
Pozdrawiam