Wędzony boczek z własnej wędzarni – beczka
Moja mała wędzarnia..czyli beczka , własnoręcznie zdobyta , wypalona i obsadzona . Teraz z dumą wędzę , tak jak kiedyś wędził mój dziadek ..uwielbiałam , jak w zimne jesienne dni siedzieliśmy przy takiej beczce, dziadek rozgrzewał się domowym winkiem , a ja czekałam na pierwsze ciepłe kąski , które odcinał na próbę ..mniam 😉 Wędziłam sama , a w zasadzie w doborowym towarzystwie mojego kochanego psiaka , który tęsknie zaciągał się dymem z beczki ..marząc o zawartości .. Winka nie miałam ,ale ciepłe rękawiczki i podskoki , a więc mały fitness przy okazji ..No i oczywiście , nie stałam cały czas , zdezerterowałam ..do domku i pojawiłam się po 3 godzinach , ale było ok . Pyszne i wędzone boczusie…takie że palce lizać 😉 Sposób daleki od profesjonalizmu , ale stary i wypróbowany , swojski a przez to prawdziwy 🙂
Składniki :
- 1,5 kg boczku świeżego ze skórą
- 30 g soli peklowej
Boczek kroimy na trzy części , osuszamy ręcznikiem papierowym i wkładamy do garnka , zalewamy 4 L wody ( ja używam jak mój dziadek , takiej prosto z kranu -jak mawiał „kranówy ” ) ,z rozpuszczoną solą peklową . Odstawiamy na 6 dni , przykrywając garnek ,żeby nic się nie dołączyło do zalewy i wynosimy w chłodne miejsce ( lub lodówkę ) , kontrolując w między czasie , żeby boczek nie wypływał na wierzch solanki i mieszając raz dziennie . Po tym czasie wyjmujemy boczek z solanki , przepłukujemy pod bieżącą wodą , osuszamy papierowym ręcznikiem , nabijamy na hak wędzarniczy ( ja niestety ma haczyki z ikea ale dają radę 😉 ) najlepiej przez skórę -to da nam pewność ,że boczek nie urwie się jak mój syn z lekcji 😉 Wieszamy w chłodnym pomieszczeniu na godzinkę , żeby boczek obsychał . Rozpalamy wędzarnie , wkładamy boczek do beczki i wędzimy .
Ja tak jak mój dziadzio , nie mierzę temperatury ,wędzę na oko , sprawdzając ręką czy beczka nie robi się zbyt gorąca ( musi być taka ,żeby można było spokojne przyłożyć całą dłoń ) .Pilnuje także ,żeby nie było płomienia , tylko żar , zarzucam w tym celu wiórkami dębowymi , które dają ładny dym i kolor wędlinom . Wędzę 2 dni po 4 godziny , zostawiając wędlinę na noc w wędzarni do wystygnięcia . Wiem ,że są bardziej profesjonalne sposoby , ale ja znam taki , prosty, prowizoryczny , dziadzio tez tak wędził i wszystkim zawsze smakowało 😉 Nie wiem jak długo da się przechować taki boczek , bo zawsze jest zjedzony wciągu 7 dni .. 😉
Poniżej fotka asystenta – Badżiego 😉 Po minie widać jak ciężko było czekać .. 😉