Ogórki konserwowe jak z puszki z PRL

5/5 - (9 votes)

Ogórki konserwowe jak z puszki z PRL

Ogórki z PRL-u nie każdy pamięta. Były w dużych, chyba ponad kilogramowych puszkach bez otwieracza. Pamiętam z dzieciństwa, że stały w naszym osiedlowym sklepie „Społem” ułożone w takie wielkie piramidki.. aż kusiło żeby taką trącić 😉 Miały świetny, ostro octowy smak i były chrupiące. Takie proste i pyszne. Ten przepis częściowo odtwarza tamten ale niestety, słoik nie do końca oddaje to, co się działo w puszce więc różnica jest. Niemniej jednak dla tych co lubią nieco bardziej kwaśne, ostrzejsze smaki u korniszona, powinno być ciekawie i pysznie 😉

składniki nas słoiki 0,5l. Wyjdzie około 6 słoików w zależności od wielkości ogórków:

  • około 2kg ogórków świeżych i jędrnych

zalewa:

  • 1,6 l wody
  • 250 ml octu spirytusowego 10%
  • 1,6 łyżki soli
  • 4 łyżki cukru
  • gorczyca około płaska łyżeczka na każdy słoik o pojemności 0,5l
  • ziele angielskie
  • liście laurowe

Na początek ważna i podstawowa sprawa. Ogórki użyte do przepisu, muszą być mega świeże i przed przystąpieniem do przerobu, namoczone w zimnej wodzie przez godzinę. To właśnie sprawi, że będą chrupiące. Ogórki wyłów z miski w której się moczyły. Przemyj pod bieżącą wodą, koniecznie odkrój czubki i „dupki”. Ułóż ciasno w wyparzonych słoikach, dodając do każdego ziele angielskie i liść laurowy.



Po kilka sztuki na słoik w zależności od Twojego gustu ;). Wodę wlej do garnka, dodaj sól, cukier i doprowadź do wrzenia. Następnie wlej ocet, zamieszaj i odstaw do przestygnięcia. Letnią zalewą zalej słoiki z ogórkami, zakręć i postaw do góry dnem. Po godzinie pasteryzuj klasycznie około 6-7 minut. Jeśli podgotujesz dłużej, nie będą chrupiące. Ponownie zostaw odstawione na ścierce do góry dnem do wystygnięcia. Ogórki są gotowe po miesiącu od zrobienia. Serwuj dowolnie jak lubisz, ale najlepsze są delikatnie schłodzone, na kanapce ze smalcem lub słoninką  😉 Smacznego!

 

Odwiedź nas także tu:

1 thought on “Ogórki konserwowe jak z puszki z PRL”

  1. Jessu, JA TO PAMIĘTAM! I nie tylko te sterty (imponujące i chwiejne) ale także ten smak! I że trzeba było się wrąbywać w pancerną puszkę 😀 Jest pani wspaniała, dziękuję!
    P.S. A korniszony dla męża tez robię kwaśniejsze i bez udziwnień smakowych, bo on z kolei pamięta takie z dzieciństwa w Łękach Dukielskich. Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *